czwartek, 29 października 2015

8.



 LIST DO L.



Chodź ze mną, chociaż zupełnie nie wiem dokąd...

            A gdybym tak wyciągnął do Ciebie rękę i poprosił Cię, żebyś ze mną poszła gdzieś, gdziekolwiek, podałabyś mi swoją dłoń bez wahania? Zaufałabyś mi na tyle, żeby się całkowicie oddać? Nie pytałabyś o nic, tylko szłabyś, nie za mną, nie przede mną, ale obok? Liczyłoby się tylko to, że jesteśmy razem, a pomiędzy nami nie byłoby nic, co mogłoby nas rozdzielić. Poszłabyś ze mną, nawet jeżeli zabrałbym Cię na drugą stronę lustra?
            Wiem jaką chciałbym usłyszeć od Ciebie odpowiedź. Wiem też, że to pytanie jest dla Ciebie strasznie trudne, dlatego nie będę nalegać, żebyś odpowiedziała mi natychmiast, chociaż, Bóg mi świadkiem, pragnę wiedzieć już teraz, bo wiesz, najgorsza jest ta niepewność.
            Gdybym wiedział, że Ty już wiesz, że też jesteś pewna tego, co do mnie czujesz, tak jak ja jestem pewien moich uczuć do Ciebie. Gdybym tylko wiedział, że pozbyłaś się wszystkich niepewności, które krążą po Twojej głowie, siejąc niemały zamęt. Gdybym tylko wiedział, że tak samo mocno pragniesz, że już nie chcesz ja, ty, że teraz to już powinno być tylko my, czułbym się w końcu dobrze. Wreszcie byłbym szczęśliwy, bo teraz może i mam za co żyć, ale nie mam nic za co mógłbym umrzeć. Za co chciałbym umrzeć. Chyba rozumiesz o co mi chodzi?

Chodź ze mną, by sens nadać życia krokom...

            Byłabyś przerażona, gdybym kazał Ci się przeciskać przez małą dziurę w ogrodzeniu, ale przekonałbym Cię, że warto. Przeszlibyśmy przez nią. Może potargałabyś nowiutkie pończochy, albo zaciągnęła ulubioną spódnicę. Wkurzyłabyś się i uderzyła mnie w ramię. Wziąłbym Cię na ręce i powiedział, że lubię, jak się złościsz, że lubię w Tobie wszystko.
Wytłumaczyłbym Ci, że to, że kazałem Ci przejść przez tę dziurę nie było całkiem bez sensu. Dzięki temu znaleźliśmy się nad rzeką, moją rzeką, w miejscu, gdzie możemy być sami, nie licząc towarzystwa pływających po tafli kaczek, których nazw nie znam, ale Ty znasz, bo zawsze chciałaś wiedzieć więcej niż inni.
            Położyłbym Cię na ciepłym piasku i szeptał do ucha te wszystkie ważne rzeczy, o których chciałabyś wiedzieć, że czuję. Opuszkami palców gładziłbym każdy skrawek Twojej delikatnej, gładkiej jak jedwab skóry, dziękując w duchu za te moje niezgrabne dłonie i palce, bo dzięki nim mógłbym Cię dotykać i zapamiętać...

Chodźmy do światła, by wygrać lepszą przyszłość...

            Zabrałbym Cię do miejsca, gdzie zbudowałbym dla nas dom. Uwiłbym nasze gniazdko, ale nie sam. Zostawiłbym Ci je do wykończenia. Wypełniłabyś ten dom sobą. Gołe ściany pokryłyby się Twoimi liniami papilarnymi, a meble przesiąkłyby Twoim zapachem.  W każdym kącie rozbrzmiewałby Twój melodyjny głos, a od kryształowych naczyń odbijałby się Twój śmiech.
            Na każdym drzewie koło tego naszego domu, wyryłbym te tandetne serduszka, w środku których byłyby nasze inicjały - L+F, pasujące do siebie, jak dwa elementy układanki. Powiesiłbym dla Ciebie hamak i kołysałbym Cię w ciepłe wieczory przy blasku zachodzącego słońca. Zrobiłbym Ci domek na drzewie, bo wiem, że zawsze o nim marzyłaś, a nie dane Ci go było mieć.
            Trzaskałabyś drzwiami i rozbijała talerze podczas naszych ostrych kłótni zarówno o te ważne, jak i błahe sprawy, tylko po to, żeby później, w sypialni, wykrzykiwać w ekstazie moje imię, gdy będziemy się godzić.
            Płakalibyśmy. Krzyczelibyśmy. Śmialibyśmy się. Obrażalibyśmy się na siebie i dochodzilibyśmy do porozumienia. Nie widzielibyśmy świata poza sobą, jednocześnie przeżywając ciche dni.
I mimo niedopowiedzeń, mimo za dużo wypowiedzianych słów, wiedzielibyśmy, że najważniejsze jest to, że jesteśmy razem. Że Ty i ja to już jedno.
I bylibyśmy szczęśliwi. Najszczęśliwsi. Nawet jeżeli ten domek, to nasze gniazdko to tylko wytwór mojej wyobraźni. Nawet jeżeli musielibyśmy żyć w małym mieszkanku, bez ciepłej wody. Bylibyśmy szczęśliwi. Bylibyśmy, bo kochałbym Cię, mimo wszystko, a Ty kochałabyś mnie.

Po szczęście, albo po szaleństwo, w ciemność ze mną...

            Pójdziesz ze mną? Chwycisz mnie za rękę?